IMDB 9,7/10 (14700 głosów)
Rotten Tomatoes 100% (critics) i 99% (audience)
Na całym świecie w samej aplikacji pyknęło już 110 mln wyświetleń. A w Polsce praktycznie nieznany. To dziwne. O ile oceny może przesadzone, to rzeczywiście serial rozsadza utarte schematy myślowe o znanych scenach Ewangelii, pokazując je trochę od kulis, proponując jak mogły wyglądać. Przy tym jest lekki, trzyma zdrowy balans między powagą a humorem. Niektóre teksty są wybitne, a jednocześnie nie robią z serialu jakiegoś głupiego sitcomu. To wciąż biblijny serial obyczajowy. Apostołowie są ludźmi z krwi i kości, kąsają się złośliwościami, bez nabożnych tekstów. Jezus oprócz tego że jest Synem Bożym, nie zapomina że jest człowiekiem, cieślą i że to jego zawód. A do tego mnóstwo smaczków, sprytnie poukrywanych w dialogach - znajomość Ewangelii daje dodatkową radochę w ich odkrywaniu.
Jestem pod wielkim wrażeniem interpretacji Ewangelii, której autorzy trzymają się naprawdę przyzwoicie.
Kolego, pojęcia nie masz jakie jest znaczenie terminu "fanatyzm religijny". Czy faktycznie czujesz się lepiej, gdy nazwiesz fanatykiem kogoś, kto myśli inaczej niż ty i wierzy? Film obejrzałem, jest rewelacyjnie zrobiony, świetnie zagrany, wiernie oddaje ducha Ewangelii. Naprawdę arcydzieło. Zachęcam do obejrzenia. Taki właśnie jest Jezus. No w rzeczywistości Większy. No i dobra rada: nie bierz swojej niewiary za prawdę. To tylko twoje opinie. Sam wiesz czym kierowane.
Warto brać pod uwagę fakt że bardzo przychylne oceny poleciały również od takich tytułów jak The Atlantic, Wall Street Journal i publiczności która nie preferuje tzw. "chrześcijańskiej paszy". Mnie ten gatunek zawsze przyprawiał o mdłości. Natomiast w przypadku The Chosen jak najbardziej podzielam zachwyt i rozumiem fenomen. To nie jest serial stricte dla wierzących (którzy i tak mieli problem z nazbyt wesołym Jezusem i zwyczajnymi apostołami). To jest wbrew pozorom bardzo uniwersalna i po prostu dobrze zrealizowana produkcja wyróżniająca się na tle innych ekranizacji życia Jezusa które są przepełnione patosem, sztucznością i kiczem.
Podoba mi się serial. Rola odtwarzana przez Jonathana Roumie trzyma zdrowy balans między powagą a humorem. Tak jak napisałeś wcześniej „oprócz tego że jest Synem Bożym, nie zapomina że jest człowiekiem”. Przynajmniej Jezus tutaj nie jest tak sztywny i poważny jak u Zeffirelliego.