To tak, jakby królik, który zamiast uciekać, to podbiegł do głodnego lwa i powiedział mu, żeby go nie jadł.
Zgadza się. Źle to napisano, niewiarygodnie. A zabójca potem zbyt łatwo i zbyt często "podkłada się" porucznikowi. Za to nie byle kto w roli męża zamordowanej, bo sam Ray Milland ("M jak morderstwo" Hitchcocka, Oscar za "Stracony weekend" Billy'ego Wildera).
Niezupełnie, w życiu często jest tak, że człowiek nie wierzy w to, że ktoś drugi zwłaszcza znany i szanowany może zrobić krzywdę.