i oczywiście patrząc na film jako sztukę, w dużej mierze mają rację. Ale czasami potrzebujemy takich łapiących za serce, poruszających emocje wyciskaczy łez. Myślenie przy nim niepotrzebne, a wręcz szkodliwe, ale odczuwanie już tak. I od czasu do czasu potrzebne.
Rzadko czuję potrzebę aby cokolwiek w necie skomentować ale po seansie tego filmu sprawdziłem czy dostał on chociażby nominację do Oscara za najlepszy scenariusz i okazało się że nie.
Ostatnio oglądałem także "Uciekaj", nagrodzone za najlepszy scenariusz oryginalny w ubiegłym roku.
Dla mnie to jest jakiś żart.
Scenariusz tego filmu to opowiadanie na kilka stron.
W "To właśnie życie" sama tylko historia opowiadana przez Antonio Banderasa jest nieporównywalnie lepsza.
A czy jest tam coś o Żydach i Holokauście, czy jest tam coś o niewolnictwie amerykańskich murzynów, czy jest tam coś o problemach homoseksualistów!? Nie ma. Więc co się dziwisz, że Oskara nie dostał. Oprócz tego scenariusz pisał jakiś odpowiednik Paulo Coelho więc natłok banałów taki, że głowa boli.
Banalny, mdły, tandetny, oklepane to wszystko. Błahe. Ale mi dziś ocalił życie ;)
Gdzie on jest banalny i mdły? Jest taki jest ten film to... to właśnie życie ;)
Według mnie, takie filmy są potrzebne, pokazują kruchość życia i oddaje to o czym wciąż zapominamy-
im więcej mamy sukcesów i bogactw tym bardziej widzimy jak te rzeczy maja małe znaczenie w stosunku do rodziny i wsparcia...
Tró, tró, tró. :) Popieram. Wzruszył mnie. A niewiele rzeczy poza śmiercią i duchem Mufasy potrafią tego dokonać.
No właśnie jest banalny (bo powtarza wielokrotnie wyświechtane w kinie frazesy, dorabiając do tego jakąś filozoficzną głębię), ALE jednocześnie zachowujący zdrowy, krytyczny i ironiczny dystans do tego banału, którym jest wypełniony, CO JEST FAJNE (np. przez postaci terapeutki czy historię pracy dyplomowej Abby). Niestety aż do samej końcówki, w której tego autokrytycyzmu i autoironii zabrakło, co nie jest fajne, bo końcówka staje się właśnie irytująco mdła.
Do mniej więcej połowy filmu byłem nim bardzo pozytywnie zaskoczony i zastanawiałem się, skąd wzięły się tak kiepskie oceny tego obrazu. Ale druga połowa - poza wątkiem Ruidosy ;-) - była zdecydowanie słabsza, o ile tak w ogóle można powiedzieć przy filmie o takiej konstrukcji. Będę miał więc problem z jego ocenieniem...
Masz rację. Należy zaznaczyć, że jest on banalny dla ludzi powyżej 15 roku życia, którzy już co nieco o nim wiedzą. Dla ludzi poniżej 15 roku życia ten film może wydawać się odkrywczy. A dla tych poniżej 10 roku życia będzie jak eureka dla Archimedesa.
A co jest banałem w tym filmie? tragedia? to , ze ułamek sekundy naszego życia, może zmienic inne życie, i na odwrót?
A może zycie jest banałem?
Myślę, że wielu ludzi tak nie ma, a Ci co zapominają i tak nie wyniosą wiele z tego filmu. Ja nie zapominam a w moim odczuciu film był banalny, w większości płaski emocjonalnie, z naciąganą fabułą. No i w kółko powtarzający się błąd, który dla kogoś, kto jak ja, przeżył opiekowanie się i towarzyszenie osobie po chemioterapii, jest okropnie rażący i odbiera poczucie prawdopodobieństwa całkiem. Mianowicie- po takim leczeniu traci się wszystkie włosy, nie tylko te na głowie, również brwi! Dlatego od razu widać czy osoba jest chora czy tylko wybrała noszenie chusty bądź czapki na głowie. We wszystkich scenach z chorującą matką widzę aktorkę, która udaje.
Fajny wpis, dziwne że nie doceniony ten film skoro niedawna "Nostalgia" się spodobała, a jest to kino bardzo podobne z takim "tanim" graniem na uczuciach
Komu "Nostalgia" się spodobała, to spodobała. Na przykład mnie. To jednak są różne filmy, dla mnie różnica wynosi 4 punky. To właśnie życie...
Na szczęście nie czytam/nie słucham krytyków. Bufoni, którzy myślą, że pozjadali wszystkie rozumy. Każdy jest krytykiem dla samego siebie.
Porównam oceny krytyków do testów samochodów: przestałem je czytać, bo tak samo jak krytycy, dziennikarze motoryzacyjni zachwycają się np. tym, że auto ma przyspieszenie o 0,1s do 100km/h szybsze i czas zmiany biegów 0,05 sekundy szybszy. Tego, że gdy się takim autem przejechać dla przyjemności, okazuje się, że jeździ się jak wielką szafą na kołach z siedzeniami, które świetnie wyglądają, ale po 10km jazdy chce się z nich wyskoczyć, i z kwadratowa kierownicą, którą da się manewrować tylko na torze, a zmiany biegów są szybkie, ale tak szarpiące, że urywa głowę.
Tak to jest jak się do oceny biorą specjaliści od tematu, którzy patrzą chłodnym okiem i przydzielają punkty, zamiast ocenić całość.