Taka jest historia, ja wiem, ale można było wprowadzić dodatkowy wątek, bo siadając do obejrzenia filmu już nie jest tak emocjonalnie jak do Hotelu Rwanda i ciągle czeka się na coś jeszcze. Nie powiedziałbym, że te sceny są bardziej dramatyczne, filmy są bliźniaczo podobne, chwytają za gardło i pozostawiają zadumę. Dla kogoś, kto oglądał poprzedni film, to nie jest pozycja obowiązkowa, ale wiadomo, mnie też zżerała ciekawość. Pozdrawiam
W tych filmach przedstawione były dwa różne wydarzenia, a ukazanie sytuacji w ETO sprawiło, że "Shooting dogs" był w mniejszym stopniu dramatem politycznym - bo tak naprawdę tutaj nie położono żadnego nacisku na pokazanie zależności, które sprawiły, że do tych wydarzeń doszło. No i w "Hotelu Rwanda" nie były pokazane dylematy białych ludzi, którzy się tam znaleźli - poza krótką samokrytyką jednego żołnierza przy szklance szkockiej. Jak dla mnie te różnice są widoczne, ale pewnie jeśli w najbliższym czasie powstanie film o interwencji w Somalii, wszyscy znowu powiedzą, że to kopia "Hotelu Rwanda".
"poza krótką samokrytyką jednego żołnierza przy szklance szkockiej"
A ten brodaty kamerzysta w rozmowie z Paulem:
Paul - Jak mogą nie interweniować? Bezczynnie przyglądać się ludobójstwu?
Operator - Myślę, że jeśli ludzie zobaczą te zdjęcia, powiedzą sobie "O Boże, to straszne!" po czym pójdą zjeść kolację.
całkowicie się zgadzam - filmy są bliźniaczo podobne
ale ujęcie historii w "Hotelu" jest zdecydowanie bardziej chwytające za serce ;)
"Sh.D." - jedyna scena naprawdę powalająca to ludzie opuszczający teren szkoły dziurą w siatce-ogrodzeniu, którzy natychmiast zostają zmasakrowani przez czatujących na nich bojowników.
różnica w ujęciu historii (HR-czarny człowiek; ShD-biały) jest czysto formalna, wręcz nieodczuwalna (może dlatego, że z Dona Cheadle żaden Afrykańczyk ;P)
Słyszałem, że różnice są, głównie jeśli chodzi o poziom artystyczny i tzw. głębię przekazu. Nie wiem, nie oglądałem, zobaczy się, powtarzam tylko za innymi. Chciałem jedynie powiedzieć, że różnice w doborze postaci nie są różnicami formalnymi, tylko w płaszczyźnie treści.
różnice w doborze postaci to może nie formalność, ale różnice w odbiorze (przez nich świata) to zasadnicza sprawa.
chyba dostrzegamy inność śwaitopoglądu człowieka wychowanego w kręgu cywilizacji zachodniej od afrykańskiego autochtona, wychowanego w systemie plemienej hierarchii, ścisłym kontakcie i zależności od przyrody go otaczającej.
Nigdzie nie twierdziłem inaczej. Wszystko to jednak, jak i postaci same, przynależy do treści utworu. Na to tylko zwracałem uwagę, to prostowałem, to wyjaśniałem. :-) Wiesz, te posty czytają młodzi ludzie, dobrze by było nie robić im wody z mózgu. ;-)
ok :)
ale pozostaję przy twierdzeniu, że filmy są podobne - bo podobnie się je ogląda, umiejscowienie historii jest również niemal identyczne (w filmie Sh.D. wspomina się o ludziach uchodzących do luksusowego hotelu). Nawet schemat scenariusza jest dość zbliżony.
Może rozsierdzi to niektórych fanów "Hotelu", ale skłaniam się ku twierdzeniu, że film ten jest dość "hollywoodzki" - zwłaszcza w porównaniu do Sh.D. ...
Ani mi się zgodzić z tym, że są podobne, ani nie zgodzić. Jak obejrzę, to się dowiem.
Przeczytałem waszą dyskusję i w ogóle ona do mnie nie dociera. Nikt tego filmu nie robił po to żeby łapał za serce, żeby był lepszy od Hotelu... Jeżeli kogoś interesuje oglądanie bestialstwa samego w sobie i lubi to uczucie w tych momentach - chwytania za serce, to ja szczerze współczuje takiemu człowiekowi.
Odnosząć się bezpośrednio do filmu to uważam że najważniejszy w nim jest jego utylitaryzm i z tego powodu nie da się go porównywać z innymi niby "podobnymi" obrazami. Im więcej takich filmów tym lepiej i tyle. Należy być tolerancyjnym ale jeśli ktoś uważa ten fim za nipotrzebny to ja uważam tego kogoś za niepotrzebnego. Pozdrawiam i 10 za to że jest, tylko szkoda że w Polsce przeszedł dość cicho.
Nie bardzo rozumiem, czemu odnosisz się do moich postów tymi słowy, bo ani tu, ani nigdzie indziej myśli, które mi przypisujesz, nie wyrażałem. Nigdzie nie pisałem, że film został zrobiony po to, by "łapał za serce", nigdzie też nie pisałem, że został zrobiony po to, by przebić "Hotel Rwanda". Jeśli jednak miałbym się do takich stwierdzeń odnieść, napisałbym, że owszem, większość hollywoodzkich produkcji (co nie znaczy, że ten film także) o tego rodzaju tematyce powstaje po to, by ludzi poruszyć i na tym wzruszeniu zarobić, i napisałbym, że choć film ten nie został zrobiony po to, by być lepszym niż "Hotel Rwanda", to z tego, co czytałem, lepszy jest, ale nie wiem, nie widziałem (jak pisałem).
Nie są podobne, tylko traktują o tej samej wojnie. No może szczególniej o rzezi, jaka się rozegrała w Ruandzie. No, ale nie można powiedzieć, że wszystkie filmy o prześladowaniach Żydów podczas II WŚ są takie same. Że jak zrobili Pianistę, to inny film o holocauście musi być taki sam.