Jej druga część, nie tylko gorsza jako kreskówka, zrealizowana z mniejszym pietyzmem, sercem budzi tylko jedno uczucie u mnie, żal, że najwspanialsza para Disneya jednak nie była razem. Niestety taka była prawdziwa historia pięknej Pocahontas i Johna, ale dobrze, że nie poznałam jej w dzieciństwie bo bym się zapłakała
Szkoda że nie byli razem, uwielbiam tą bajkę to moje dzieciństwo gdy byłam dzieckiem to bałam się babci wierzby, ale przestałam się jej od 15 lat bać, ale moją traumą z dzieciństwa jest to że płaczę przy piosence ,, Kolorowy wiatr " i wczoraj też płakałam że dziś nie oglądałam powtórki Pocahontas.
Była dobrze realizowana, chociaż historia mniej dynamiczna jak dla mnie. Jestem nią załamana ze śmiesznych powodó. Uważałam Smitha i Pocahontas za najwspanialszą historię miłosną DIsney'a. Niestety wytwórnia opowiedziałą historię zgodnie z prawdą ( historia zdarzyła się w rzeczywistości).
Już odchodząc od sprzeczności czy poprawności historycznych - według mnie jej druga miłość też realna. Również lubiłam Smitha i Pocahontas, jednak po obejrzeniu dwójki zdecydowanie kibicowałam Rolfowi, nie tracąc sympatii do Smitha.
Mi najbardziej przeszkadzało w drugiej części to, że Smith nie był tak na prawde tym Smithem z pierwszej cześci a zakochanym w sobie dupkiem :(
Dlaczego od razu dupkiem? Człowiek miał szansę urzeczywistnić swoje długoletnie marzenie. Do szczęścia byłaby mu potrzebna jeszcze Pocahontas, jego miłość. Ale ona nie chciała z nim wyjechać i uszanował tą decyzję, dodatkowo dostrzegając, że Pocahontas coś może łączyć z Rolfem.
Ja też uważam, że John Smith z 1 i 2 części to dwie różne postacie. Owszem był poszukiwaczem przygód, ale w pierwszej części poznajemy go jako dobrego, szlachetnego człowieka, który gotów był zrobić wszystko dla miłości. Do dziś zadziwia mnie magia i chemia jaka pojawiła się pomiędzy Pocahontas i Johnem, a to przecież film animowany. Ich pierwsze spotkanie zawsze było dla mnie definicją miłości od pierwszego wejrzenia. Po czym w 2 części serwują nam zadufanego w sobie dupka, który rzuca czerstwymi ripostami. Najbardziej rozczarowała mnie scena spotkania Johna i Pocahontas w 2 części. Żenada! Rzucił jej jakieś beznadziejne hasło, którego już nawet nie pamiętam.
natalia58 ujęłaś idealnie moje rozczarowanie i ból :( zniszczyli magię, niestety zobaczyłam drugą część, gdy tylko wyszła, a byłam wtedy dzieckiem. Ich pierwsze spojrzenie na siebie w pierwszej części, ta magia...muzyka, woda, mgła... MAGIA. A potem i wiatr, liście, splecione dłonie. Wspólny język. Ehhh... Trauma do dziś.