Po "Dogville" von Trier powraca z "Manderlay" - filmem nawiązującym do swojego poprzednika i treścią, i formą. Reżyser podejmuje trudny temat wolności - która, jak się okazuje, może mieć dla różnych ludzi różne znaczenie... Przybywająca do miasteczka Manderlay Grace, młoda idealistka, próbuje wtórnie wyzwolić mieszkających tam Murzynów. Jej działanie wprowadza zamęt w życie mieszkańców - ich egzystencja była dotąd trudna, ale przyzwyczaili się do niej, przywykli do codziennej rutyny. Grace ponosi klęskę - Trier przenosi ją w wymiar uniwersalny, zderzając w finale zdjęcia, ukazujące wyzysk czarnych ludzi do czasów współczesnych. Nadaje opowieści formę teatralną (umowność i symboliczność przestrzeni) oraz ramę literacką (podział na rozdziały).
Po opuszczeniu miasteczka Dogville Grace wraz z ojcem i jego gangsterską świtą trafiają do Manderlay - plantacji, w której wciąż kwitnie niewolnictwo. Gdy wkrótce - z pomocą karabinów - Grace je znosi, wszyscy wcześniej wykorzystywani odnoszą się nieufnie do darowanej im wolności. "Tu, w Manderlay, my, niewolnicy, jedliśmy kolację o siódmej. A kiedy jedzą ludzie wolni?" - pytają. Grace musi więc od podstaw stworzyć im świat, nauczyć pojęcia równości, a co najważniejsze nadać ich życiu nowy sens. Zabiera się do tego z wrodzonym sobie zapałem i pomysłowością. Jej naiwny, młodzieńczy idealizm zostaje zderzony z sarkastycznym i politycznie niepoprawnym poczuciem humoru Larsa von Triera.