Skrzywdzony w młodości, pielęgnujący skrzywdzenie w dorosłości. Pełen roszczeń do
świata i ludzi w myśl zasady "przecież wiele przeżyłem, więc mi się należy". Guzik. Trafił na
kobietę, która mu się spodobała, i zamiast przejąć inicjatywę i spróbować pozwolił jej
wdzięczyć się nieświadomie i rozwijać w nim chore...
UWAGA!
Szanuję zdanie innych osób i świetnie rozumiem, że o gustach się nie dyskutuje.
Wyrażam tutaj moje osobiste zdanie i nie mam w zamiarach nikogo urazić.
Wyszukałem sobie pozytywne filmy no i pech chciał, że padło na "Happy go Lucky".
Oglądałem po angielsku, żeby troszkę sobie akcentu wyrobić i właściwie...
i przez to na swój sposób fascynujący. Dziwny, bo w odróżnieniu od większości typowych filmów w życiu głównego bohatera/bohaterki następuje jakieś doniosłe w skutkach zdarzenie napędzające dalszy ciąg historii. Tutaj... nic właściwie takiego nie ma, choć tę funkcję pełni zapewne zapisanie się Poppy na naukę jazdy....
Gdyby nie instruktor jazdy Scott, gdyby nie jego wybuch, co myśli o całej kobiecości Poppy, gdyby nie enraha-enraha, to filmu już w ogóle nie dałoby się oglądać. Poza tym film męczy i irytuje. Jeśli tak ma wyglądać entuzjazm do życia, to ja wysiadam. 2/10 - ocena idzie w górę za tę jedną scenę.
Podchodziłam kilka razy do tego filmu, w końcu obejrzałam, ale musiałam podzielić seans na dwa dni.
Początkowo miałam jak najbardziej negatywne odczucia oglądając ten film - główna bohaterka jazgotliwa, męcząca, wesoła trzpiotka wiecznie zadowolona z życia i śmiejąca się do każdego, zaczepiająca każdego, by mu umilić...
Mike Leigh zrobił prawdziwy film o szczęściu. I podkreślił jedną najważniejszą rzecz -
szczęście jest trudne do zniesienia (przez innych). Szczęście jest irytujące i przerażające.
Powinno być to wyryte na skałach: chcesz być szczęśliwy, to po pierwsze przygotuj się na
to, że wkurzysz wszystkich dookoła.
Film...
że jeden z gorszych filmów Mike'a Leigh obejrzało tak dużo osób. Dużo w porównaniu z "Sekretami i kłamstwami", "Nagimi", a zwłaszcza "Kolejnym rokiem", który uważa za coś niezwykłego. Nawet "Topsy-Turvy" jest ciekawsze. Reszta filmów jeszcze przede mną.
Przejrzałem kilka recenzji poświęconych temu filmowi. Ku mojemu zdziwieniu gloryfikowały dzieło, przypisując mu wartości wręcz metafizyczne. Jeden z krytyków odwołał się nawet do manichejskiego podziału - dobro i zło jako współistniejące siły. Problem polega na tym, że krytycy oceniając "Happy-Go-Lucky" uznają, iż...
... po prostu film o niczym! Nie ma w tym filmie nic, co mogłoby mnie zaciekawić - np związki - płytko potraktowane.
Nie daj się zwieść kilkukrotnie zawyżonej ocenie i przychylnym recenzjom. Jedno z najgorszych "dzieł" jakie dane mi było oglądać. Beznadzieja i flaki z olejem. Jedyny pozytyw tego gniota to kreacja Eddiego Marsana.
Powieki w trakcie ciążyły upiornie, dotrwałam do końca dzięki hojnie wręczanym kopniakom koleżanki obok oraz nadziei że Wreszcie usłyszę jakieś przesłanie, że ukaże mi się jakiś wewnętrzny sens tego obrazu... Nic. Zero. Pusto. Bohaterka pije co 3 scenę, prowadzi głównie rozmowy kojarzące się z obsmarowywaniem koleżanek...
więcejFilm trwa prawie 2 godziny a ja po 15minutach byłem znużony.Tam ani jedna scena nie była śmieszna.Zwykłem oglądać każdy film nawet najgorszy do końca ale na Boga to był koszmar.Niedorozwinięta nauczycielka,wieczna balangowiczka,równie niedorozwinięty nauczyciel jazdy.Co to ku..a za historia.Niby czego ona ma...
Ja rozumiem że w dobie ogólnego smutku i zniechecenia autorzy mieli zamiar pokazać że można podchodzić do życia z przymrużeniem oka i na wesoło, ale to co postało w efekcie ich pracy to historia głupia i infantylna. Główna aktorka zachowuje się jak by od rana do wieczora jechała na tabletkach, ( prozac ! I życie staje...
więcej