jak to miło popatrzeć na tę czysta i piekną miłość w dawnych filmach...dlaczego jest ona inna niz dzisuaj????
M jak ...?
...Młodość?...Multimilioner? ...Miłość? ...Musical? To wszystko co można znaleźć w tym filmie i aż szkoda, że nic więcej. Chociaż...znajdzie się jeszcze miejsce na takie określenia jak: kicz, cukierkowość, słabe tempo oraz brak popisów tanecznych czy wokalnych. Ta 'amerykańska telenowela' mimo gatunkowo-cukierkowych konwenansów dawała nadzieje (poprzez wątki poboczne), że być może losy bohaterów potoczą się w bardziej dramatyczny sposób - sentymentalne wspominki płomiennego romansów starszych bohatera-narratora z babką postaci tytułowej, dramat samotnej starej panny Alice, która przedkładała sprawy materialne nad siłą prawdziwych uczuć (ach!!), a zwłaszcza widząc (po raz kolejny) znudzonego manierami Gigi Gastona, oczekiwałem pesymistycznego zakończenia. Gdyby w ten sposób potoczyły się losy bohaterów film wart byłby zapisania się w mojej pamięci jako 'powiew gatunkowej świeżości'. Niestety wyląduje on w szufladce z napisem 'zapis krótkotrwały'.
Rozumiem ze cenisz sobie dobre scenariusze ale nie myl gatunkow!
Celem tego filmu byla cukiwerkowosc, nie zauwazyles ze obraz przedstawiony jest typowo rembrantowski? Powinienes obejrzec jeden z odcinkow "ON CUT" wlasnie o musicalu moze wtedy zrozumial bys dlaczego GIGI jest stawiana obok deszczowej piosenki a pewne zdjecia i ujecia z filmu sa rozpoznawalne przez milosnikow kina i sa 100% klasyka - jesli wrzucasz go do szuflady krotkotrwale to nie chcial bym widziec co jeszcze tam mogles wrzucic