Ponoć scenariusz tego filmu powstał dosłownie w bólach - Pedro Almodovar właśnie przeszedł poważną operację kręgosłupa i ból jest nie do zniesienia. Aby zapomnieć o fizycznym cierpieniu, Almodovar rzuca się w wir pracy i tak oto powstaje pierwszy szkic scenariusza Bólu i blasku.
Nie wiem bez kogo bardziej nie byłoby tego filmu - czy bez Pedro czy bez Antonia. Oczywiście ten film to spowiedź reżysera, jego forma autofikcji - co mogłoby się wydarzyć w jego życiu. Jest w stosunku do siebie szczery, zabawny i złośliwy. Z drugiej strony, nikt dawno mi tak nie zaimponował pod względem artystycznym, jak Antonio Banderas. Zdarł z siebie wszystkie maski, nie ma tam grama Banderasa, jakiego znam z poprzednich filmów i zbudował siebie na nowo. Oglądając go, zadziała się dla mnie prawdziwa magia kina, po to właśnie oglądam filmy, aby od czasu do czasu ujrzeć taką aktorską metamorfozę i rozbłysk talentu.
Pełna recenzja filmu tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=lJQHz10HP6M
Oj. Tak. Filmy Almodovara przenoszą w inny wymiar. Antonio był świetny. Zero falszu. Sama prawda.
Podoba mi się Twoje zdanie o zdartych maskach, dokładnie tak. I tak, Banderas to zupełnie inny, nieznany Antonio: kruchy i delikatny.